poniedziałek, 30 stycznia 2017

DIY: Strój superbohatera. I superbohaterki!


Jak wygląda warsztat pracy, gdy zamykam przedsięwzięcie pt." Bal Karnawałowy"? Całkiem nieźle. Jest po drugiej, padam ze zmęczenia i wcale nie zamierzam tego bajzlu sprzątać. O nie! Należy mi się wygodne łóżko, sporo godzin snu i dość silna wolna, która nie pozwoli mi zasnąć w opakowaniu. Rano natomiast wystarczą mi uśmiechy na dwóch buźkach.
Jak to wszystko powstawało? Na tzw. fristajlu. Z czego zrobiłam? Z tego, co miałam. Peleryny z materiału podszewkowego, czarne gładkie koszulki z Decathlonu, aplikacje złote i niebieskie z jakiegoś błyszczącego rozciągliwego materiału, literki H z mojego podkoszulka, literki F z obrusa, do paska użyłam pianki i papieru brokatowego. Getry H i to, co oboje mają na nadgarstkach (jak to nazwać?) z męskiej koszulki. Dodatkowo taśma termiczna, zmywalny pisak do tkanin, maszyna do szycia, cierpliwość, gorący klej, cierpliwość, klej to tkanin, cierpliwość, igła i nitka, cierpliwość, energia, cierpliwość, cierpliwość.. Więcej zdjęć kiedy indziej. Te są niezbyt ostre, bo robione w nocy. Stroje po balu są jednak w tak niereprezentacyjnym stanie, że najpierw muszę je do ładu doprowadzić.
Ps. Spódniczka i spodenki nie są mojego autorstwa.





wtorek, 17 stycznia 2017

Książkowo #1 Zapamiętaj jak najwięcej


Iiiiii...jeeest! Przesyłka z Arosa rozpakowana, a w niej HIT!
Mam na myśli niepozorną, liczącą 76 stron książeczkę pt. "Zapamiętaj jak najwięcej. Poziom łatwy". Jej autorem jest Pani Magdalena Hinz, pozycja ukazała się nakładem Wydawnictwa Harmonia.
Co to za rzecz? Otóż kopiując notkę wydawniczą "publikacja powstała z myślą o dzieciach, które mają problemy z pamięcią i koncentracją. Z książki mogą korzystać również osoby dorosłe, które wymagają treningu pamięci lub chcą w ciekawy sposób ćwiczyć swój umysł". Czy jedynie? Absolutnie nie! Książeczka zawiera 36 zdjęć, a na odwrocie każdego z nich znajdują się pytania, na które dziecko odpowiada po uważnym przyjrzeniu się fotografiom. Moim zdaniem jest to fajna forma zabawy dla każdego dziecka, niezależnie od tego czy wymaga ono większej pracy nad koncentracją i pamięcią, czy też nie. Każdy Gracz może na koniec odwrócić kartkę i osobiście sprawdzić na czym polegały Jego błędy.
Dla mnie bomba. Nasze Dzieciaki uwielbiają takie rzeczy i myślę, że z przyjemnością podejmą wyzwanie. Cena rynkowa 16 zł, cena w mojej ulubionej księgarni internetowej Aros to jedynie 11,09 zł. Warto! Warto! Klikać w link i zamawiać http://aros.pl/ksiazka/zapamietaj-jak-najwiecej , a następnie wskoczyć z Dzieciakami do łóżka i przed wieczornym czytaniem ćwiczyć pamięć. Również swoją!
Poniżej wrzucam poglądowe zdjęcia 11 fotografii i pytań.















niedziela, 4 grudnia 2016

DIY: Domowa ciastolina z odżywki do włosów i mąki kukurydzianej


Domowa Play Doh. Okazuje się, że nie wszystko to, co własnej roboty, musi być fajne i warte zachodu. To nie jest. Oczywiście, jeżeli nie mamy w domu oryginalnej ciastoliny, a dzieciaki koniecznie, po prostu KONIECZNIE muszą właśnie w tym momencie pobawić się właśnie nią, to ok, do zagniatania i wbijania w nią patyczków nada się. Ale do niczego więcej.
Dobra. Jak ją zrobić? Prosto. I pięknie pachnie.

Odmierzamy i zagniatamy ze sobą:
1 szklankę odżywki do włosów
2 szklanki mąki kukurydzianej

Osobiście dodałam więcej odżywki bo masa się sypała, ale nic to nie dało, sypała się dalej. Udawała się kulka, ale nic więcej. Wycięcie foremką kształtów też nie było możliwe, wszystko się rozsypywało. Dzieciaki bawiły się tym wynalazkiem godzinę. Konsystencja przez ten czas nie uległa zmianie, nie stała się bardziej zwarta czy elastyczna.
Moim zdaniem nadaje się dla mniejszych dzieciaków, których zabawy z ciastoliną nie są jeszcze zaawansowane i nie spowodują u nich frustracji. Rączki popracują przy ugniataniu i ewentualnie przy nakładaniu na wbite w masę słomki lub patyczki pociętych słomek lub makaronu penne. My użyliśmy patyczków do szaszłyków, wykałaczek i pałeczek do chińszczyzny. Do tego pocięliśmy grube słomki z Ikei i te cieńsze standardowe  z Rossmanna.
W jednym zdaniu na koniec: moim zdaniem przy dzieciach w wieku 3+ nie jest to masa warta zachodu.












środa, 16 listopada 2016

DIY: Sensoryczna tablica do gumek


Miałam dziś pobajać o gryczanych naleśnikach, zaletach mąki i kaszy gryczanej, ale mi się nie chce. Przekładam to na jutro bo to, co dzieje się za oknem, nie sprzyja ani zdjęciom, ani wysiłkowi intelektualnemu;)
Przedstawiam więc zabawkę z wczoraj. Mojej córci w czasie chorobowym i okołochorobowym czas należy organizować gęsto, bo dziewczyna jest szalenie energiczna i Jej uziemienie już po dwóch dniach źle wpływa nie tylko na Nią, lecz na nas wszystkich.
W inspiracjach na Halloween widziałam dynię obitą pinezkami z pozahaczanymi gumkami. Strasznie mi się spodobała, ale wolę coś nieco trwalszego.
Działaliśmy zatem prężnie i po kilkunastu złamanych pinezkach, po pokonaniu dwóch sęków i czterech nadgorliwych dłoni dziecięcych, wyszła nam nasza osobista tablica do zabawy gumkami.
Użyłam potrójnie klejonej sklejki, bo nie miałam niczego drewnianego tak szerokiego, jak chciałam. Do tego pinezki z Pepco (1 opakowanie 50 szt. za 1,99 zł) i gumki, których miałam całe mnóstwo, ale dostępne są też np. w Rossmannie za ok. 5 zł za opakowanie gumek różnej wielkości i kolorów.
Koszt niewielki, a zabawa trwa drugi dzień. Młodsze zagłębiło się w twórczości abstrakcyjnej, a u starszaka podpatrzyłam dzisiaj rozciąganie gumek w kształty literek.
Wczoraj moja M. oświeciła mnie, mówiąc, że robiła już kiedyś taką tablicę, tylko użyła do tego celu podkładu korkowego. Super pomysł, chociaż nie dla wszystkich dzieci poniżej lat 4. Jednak gdy dzieci są już w miarę rozsądne, to będzie to lepszym pomysłem od tego, który tu przedstawiam.
I wreszcie to, co najbardziej mi się podobało. Przez nieco ponad godzinę tłukłam młotkiem ile wlezie! 96 pinezek. Dżizas, jak się wyżyłam! Dość pisania, teraz coś tylko dla oka.





poniedziałek, 14 listopada 2016

DIY: Sensoryczne memory z zakrętek



 A taką grę to już możecie zrobić sami w domu. O ile lubicie oczywiście prace plastyczne. Osobiście uwielbiam, ale są też tacy, którzy niekoniecznie. Dla nich Djeco wyprodukowało Tactilo loto:) I też git! Grunt, żeby dzieciaki miały się czym bawić. Moim niespodzianka przypadła do gustu, Franciowi w szczególności spodobało się wyzwanie, jakim okazało się oderwanie kuleczek ziela angielskiego przyklejonych do zakrętki klejem z pistoletu. Wydłubywał również styropianowe kulki i próbował lizać kaszę kuskus. Ma 3 lata i pozuje na psuja. Ale ja i tak wiem, że gdzieś w głębi swego ciekawskiego wnętrza jest prawdziwym aniołkiem;)
Ponieważ, jak wspomniałam, kocham miłością najczystszą wszelkie manualne i plastyczne robótki, nie miałam problemu z tym, co ponaklejać na zakrętki. Mam w swoich pudłach i pudełeczkach naprawdę sporo dziwnych rzeczy, które "do czegoś się kiedyś przydadzą", a Mężowi mojemu przydałyby się najbardziej do wyrzucenia. Abstrahując od Jego umiłowania porządku, każdy z nas już w samej kuchni znajdzie sporo pomysłów typu makaron, fasola, kasze, wykałaczki, sznurki, folie aluminiowe, papier do pieczenia, woreczek foliowy, goździki, ziele angielskie, anyż, folia bąbelkowa itp. Dodatkowo potrzebny jest więc tylko gorący klej z pistoletu. I gotowe:) Uszyłam też worek. Nie chce Wam się? No problem. Wrzućcie gotowe memo do poszewki na poduszkę:) Miłej pracy lub zabawy lub oglądania zdjęć (niepotrzebne skreślić).








czwartek, 10 listopada 2016

Gra: Tactilo loto DJECO


Sporo czasu temu nabyłam grę, która okazała się dla dzieciaków hitem i choć oznaczona jest jako 3+, grał w nią również mój 2-letni wówczas synek. Piszę grał, a to wcale prawdą nie jest, bo zarówno Francio jak i Hania, grają w nią nadal i jednakowo chętnie jak w początkowej fazie.
Gra składa się z bawełnianego woreczka, tarczy ze wskazówką podzielonej na 6 części, z których każda posiada inną fakturę i 3 przyporządkowane jej zwierzątka. Do tego jest 18 kart ze zwierzakami, na każdej karcie umieszczona jest faktura.
Jeżeli chodzi o faktury umieszczone na kole i na kartonikach ze zwierzakami, to są to 3 rodzaje futerka (dłuższe włosie, krótkie i "baranek"), imitacja skóry, coś śliskiego oraz materiał przypominający tiul.



Na czym polega gra?

Wszystkie karty ze zwierzakami umieszczamy w załączonym worku.
Następnie najmłodszy z graczy wprawia w ruch strzałkę na dołączonej tarczy tak, aby się zakręciła. Strzałka po zakręceniu zatrzymuje się na którejś z faktur. Jeśli zatrzyma się pomiędzy - kręcimy jeszcze raz. Następnie gracz dotyka paluszkami faktury, może ją też podrapać, zaznajamia się z nią, a później wkłada rączkę do worka i próbuje odnaleźć, za pomocą zmysłu dotyku, zwierzątko wykonane z takiego materiału, jaki pokazało koło. Dajemy tyle czasu, ile potrzeba na "wymacanie" każdego z nich. Wygrywa ten, kto zgromadzi więcej zwierzaków.

Wersja dla najmłodszych zakłada kręcenie kołem, ale kartoniki ze zwierzakami układamy odkryte wokół koła. Dziecko dotyka ich po kolei i przyporządkowuje do wylosowanej faktury.

Zachęcam wszystkich do zakupu. Jest to naprawdę fantastyczna gra sensoryczna.
Oto link, pod którym możecie ją kupić http://www.trzyczarownice.pl/pl/p/Djeco-gra-edukacyjna-Tactilo-loto/252

Obecnie na naszym rynku dostępna jest również inna wersja tej gry, myślę że równie świetna http://www.trzyczarownice.pl/pl/p/Djeco-Tactilo-loto-Farma/3676

Źródło:Internet

wtorek, 8 listopada 2016

Racuchy dyniowe


Każdy tej jesieni ma swoje ulubione placuchy dyniowe. I ja też. Nasze przeważnie polane są miodem. Dziś polałam syropem z mniszka. Pycha! Jak dzieciaki wrócą z przedszkola, będą pałaszowały jak złe! Przepis zaczerpnęłam kilka sezonów temu z Kwestii Smaku.

Potrzebujemy:

200g puree z upieczonej dyni (u mnie hokkaido bo tylko taką miałam)
50g jogurtu naturalnego
2 jajka
2 łyżki oleju lub roztopionego masła
2 łyżki miodu lub syropu z agawy
1 i 1/3 szklanki mąki (u mnie orkiszowa 700)
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
mała szczypta soli
duża szczypta cynamonu

Robimy:

1. Dynia na ćwiartki albo mniejsze kawałki jeśli dynia jest większa i do piekarnika nagrzanego do 200°C na 50-60 min.
2. Z upieczonej dyni odmierzamy 200g, dodajemy jogurt naturalny i blendujemy razem na puree blenderem ręcznym.
3. Dodajemy jajka, olej (lub roztopione masło),cukier, sól i cynamon i miksujemy.
4. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i dodajemy do masy dyniowej. Mieszamy łyżką lub krótko miksujemy.
5. Nabieramy łyżką i wykładamy na rozgrzaną patelnię wyrównując powierzchnię placuszków. Smażymy na średnim ogniu, po każdej partii przecieramy patelnię papierowym ręcznikiem żeby się nie przypalały.
6. Zjadać ze smakiem:)