sobota, 24 września 2016

Koktajl bananowo-orzechowy z kakao



Zakładamy, że chodzi Tobie o zdrowy i pyszny podwieczorek, który zniknie zanim przypomnisz sobie na czym ostatnio byłaś w kinie. Chwyć więc banana, przypomnij sobie gdzie umiejscowiłaś masło orzechowe, otwórz słoik z kakao, a z lodówki wyjmij mleko roślinne. Albo zwykłe.  Ale wtedy schyl się jeszcze do szafki po miód. Ot, łyżeczka wystarczy.

Zaczynamy. Wyjdą 2 porcje.
Wrzucamy do blendera kielichowego:

1 szkl mleka roślinnego
1 banan (im dojrzalszy tym lepiej, bo słodszy)
1 łyżka gorzkiego kakao (Puchatki i inne gagatki to nie kakao!)
3 łyżki masła orzechowego (takie z kawałkami orzechów też jest ok; migdałowe, nerkowcowe też są extra. Nutella to nie masło orzechowe!)
cynamon opcjonalnie

Miksujemy, aż będzie gładkie. Blender ręczny również da sobie radę. Gotowe?
To teraz przelewasz do szklanek, rozdajesz dzieciakom i patrzysz z przyjemnością jak znika. I koniecznie zatkaj uszy, bo będą bardzo głośno krzyczały "jeszcze!".





niedziela, 18 września 2016

Słodka sobota#1 / czekolada słodko-słona


Słodka sobota? Proszę bardzo.
Kultywujemy taki zwyczaj, że dzieciaki mają cały tydzień na to, aby powymyślać różne cuda na sobotę. I do tej soboty dobijają na skrzydłach fantazji :)
Potem debatujemy i coś wybieramy. Obowiązkowo pichcimy razem.
W tym tygodniu nadmiar życia towarzyskiego sprawił, że zapomniały o słodkościach. Cudem w sobotni poranek będąc w sklepie chwyciłam w ostatnim momencie 2 tabliczki czekolady.

I zrobiłam z tego coś, co bardzo wszyscy lubimy.

Potrzebujemy:

200g czekolady - jaką chcesz lub masz, u mnie to była gorzka+mleczna
50g masła
140g orzeszków ziemnych solonych (lub zwykłych, ale wtedy dodatkowo więcej soli)

Możesz dodać coś innego, inne orzechy, sezam, cynamon, skórkę z cytryny, możesz pominąć sól, dodać zmielonej herbaty, posiekać świeżą miętę, pokombinuj.

Czekoladę z masłem rozpuszczamy w kąpieli wodnej (do miski i na garnek z gotującą się wodą).
Mieszamy do całkowitego roztopienia. Zestawiamy michę i wsypujemy orzeszki. Mieszamy.
Jakiekolwiek naczynie (keksówka, talerz, foremka alu lub ceramiczna, plastikowe pudełko) wykładamy papierem do pieczenia, wylewamy  masę, wyrównujemy powierzchnię i posypujemy nieco solą po wierzchu. Najlepiej z młynka.
Wstawiamy do lodówki i czekamy aż stwardnieje.
Ponieważ dodajemy masła - liczymy się z tym, że po wyjęciu z lodówki topi się szybciej niż zwykła czekolada. Do tygodnia w lodówce daje sobie świetnie radę:)









sobota, 17 września 2016

Mała motoryka i domowy przecier pomidorowy


H: Mańcia nie wytrzymam. Muszę coś zrobić.
Ja: To baw się, kto Tobie broni?
H: Nieee! Ja muszę coś w kuchni zrobić!
Coś upiec albo pokroić.
Ja: Oooo! To się dziecko wspaniale składa, bo tam pod ścianą 10 kg pomidorów patrzy w naszą stronę z nadzieją.

Musi to musi. Działamy więc. 10 kg to nie jakiś pikuś, sprawę trzeba przemyśleć.
Nie myślę długo. Proporcje na przecier z Kwestii Smaku są perfect i niezawodne od kilku lat:

 4 kg pomidorów (u mnie wyparzonych i obranych)
2 łyżki cukru
1 łyżka soli

Wyparzam pomidory. W garnku. Wrzucam, zalewam wrzątkiem, po chwili je wyjmuję, wodę doprowadzam do wrzenia, wrzucam kolejną partię i tak w kółko. U mnie partie były 4.
Dalej łatwo, bo pomidory obierają dzieciaki.
Potem kroję je na 4 części (łatwiej się blenduje), wsypuję to, co wymieniłam powyżej i maltretuję blenderem właśnie. Doprowadzam do wrzenia i rozlewam gorący przecier do słoików. Zakręcam słoiki mocno i stawiam do góry dnem.
Ostygną - odwracam i wynoszę do piwnicy.
Blenduję bez skór bo ich nie lubię.
Nie przecieram przez żadne urządzenia, bo w pestkach i ich otoczce drzemie najwięcej witamin (nieprawdą jest, że powodują one gorycz).
Ponadto dzieci przy obieraniu pomidorów ćwiczą motorykę małą, przygotowując dłonie do rysowania szlaczków i pisania pierwszych literek, które napotykają na swojej drodze już jako czteroletnie przedszkolaki.
Także drogie Mamy - zachęcamy dzieci do pomocy w kuchni!











czwartek, 15 września 2016

"Zajmuję się dziećmi"


Czy odpowiedź "zajmuję się dziećmi" jest celująco wyczerpująca? Bo myślę, że nawet nie dostatecznie, a miernie.
To był zły dzień więc rzecz jasna zaczęłam drogę przez mękę. Samoocena sięgnęła dna.
Na ogół w takiej sytuacji do pionu stawia mnie mój Mąż. Tłumaczy, docenia, pomaga i zamykamy się z ludzkimi dramatami
w 30 minutach. Tym razem był daleko.
Opieprzył mnie więc mój brat.
Poszło jednakowo szybko:)
Bo przecież macierzyństwo to nie bułka z masłem. A tym bardziej chleb z cukrem.
To jak niekończące się nigdy studia nad pedagogiką i psychologią. Dziesiątki książek z powyższych dziedzin, które się przerobiło. Negocjacje. Rozciąganie czasu jak gumki od majtek. Multitasking. Etaty nauczyciela, niani, animatora, kucharki, majstra, sprzątaczki, praczki, krawcowej, kierowcy, menedżera, pielęgniarki.
Jako niezależny byt matka zaczyna funkcjonować po godzinie 20:00.
O ile ze zmęczenia nie przestaje funkcjonować w ogóle.
Nie przestaje? To rusza do roboty. Robi swetry na drutach, szyje ciuchy dzieciakom, czyta książki, robi świąteczne kartki, bransoletki, haftuje, filcuje, sprząta, odnawia meble, maluje mieszkanie, szydełkuje, biega, ćwiczy, uczy się, robi domek dla lalek, półkę dla synka, ogląda film, naprawia kibel, rozkręca zabawki, robi przecier pomidorowy na zimę, albo olewa wszystko i przytula się do Męża i lampki wina.
Narzekanie? Absolutnie! Chodzi o to, aby uświadomić sobie, że to jest PRACA. Wielozadaniowa, interdyscyplinarna PRACA.
Mama na cały etat to ZAWÓD, a dom to MIEJSCE PRACY. I jeśli dobrze tym wszystkim pokierujemy, mogą na tej pracy skorzystać nie tylko nasze dzieci, ale i my.
I nasze związki także. Naprawdę możemy się w tej pracy rozwijać i odkrywać nowe pasje i talenty.
Dziewczyny, głowa do góry! Matka traktująca poważnie rolę, którą dla siebie wybrała to skarb porównywalny do każdego innego dobrego pracownika. Niezależnie od zawodu i miejsca pracy.
I nie pozwólcie umniejszać wagi swojej pracy. Nie róbcie przepraszającej czy zakłopotanej miny słysząc od znajomej pytanie w stylu "I co? Kiedy wracasz do pracy?". No bo szczerze - jesteś na urlopie,
a miejsce Waszej rozmowy to Bora Bora? Czy może leżysz od rana do nocy brzuchem do góry? Nie?
No to olej te wścibskie i nietaktowne pytania.
Jesteś dzielną babką! Wpłynęłaś na nieznane Tobie dotąd wody, zadecydowałaś w ciemno, że chcesz po nich pływać i.. Dajesz radę! Tak trzymać! I kropka.

środa, 14 września 2016

Koktajl bananowo-truskawkowy

Masz ochotę na koktajl?
To go sobie zrób!
Jeżeli tak jak dla mnie, koktajl jest dla Ciebie najprzyjemniejszą i najszybszą formą śniadania, wrzucaj następujące składniki do blendera kielichowego (możesz w wyższym naczyniu blendować zwykłym blenderem ręcznym - radzi sobie równie doskonale):

250 g truskawek (świeżych bądź rozmrożonych)
1/2 szkl mleka (u mnie roślinne)
1 szkl zsiadłego mleka (jogurtu naturalnego, maślanki, kefiru)
1 banana
1 łyżeczkę miodu - jeżeli lubisz na słodko tak jak ja.

Teraz wszystko zmiksuj i przelewaj do szklanki. Jeśli jest gorąco dorzuć listki mięty w czasie blendowania.
Dzieciakom w takiej formie podaję podwieczorek, a czasem nawet kolację. Smaczny, prawda?




poniedziałek, 12 września 2016

DIY: Sklep z kartonu

Masz może stary karton po pampersach?
A może jakiś inny dość sporych rozmiarów?
Tak? To do dzieła! Zorganizuj sobie jeszcze zakrętki, papier do pakowania prezentów, klej do papieru lub "magiczny" oraz klej z pistoletu do klejenia na gorąco. Naprawdę potrafisz to zrobić. Przyjrzyj się dobrze i działaj. Nie musi być identyczny. Nie musi mieć półeczek. Według moich dzieci najważniejsze, że się zamyka:) A dzieci koniecznie zaangażuj w przedsięwzięcie! Niech smarują klejem ściany sklepu. Będą dumne z tej wspólnie wykonanej pracy :)



piątek, 9 września 2016

Ogórki małosolne


W naszym domu proces powstawania ogórków małosolnych choć prosty, to podzielony na role.
Rozpoczyna go mój Mąż wybierając w warzywniaku najmniejsze ogórki i wsad z liśćmi chrzanu, jego korzeniem, koprem i czosnkiem. Teraz kolej na mnie.
Wszystko myję, a ząbki czosnku obieram. Wsad dzielę na 3 części.
Teraz do akcji wkraczają Dzieciaki. Obcinają końcówki ogórków. Czasem wychodzą im też wtedy ogórki na mizerię;) Ja w tym czasie gotuję w garnku wodę z solą. U mnie to 2 litry plus 3 łyżki soli. Soli używam morskiej lub himalajskiej więc łyżki sypię czubate.
Zasada jest taka, że na każdy litr wody wsypujemy 1 łyżkę soli i jeszcze jedną do całości. Toteż gdyby to były 3 l wody - soli byłyby 4 łyżki itd.
Kolejność układania wygląda następująco:
1. Wsad
2. Ogórki
3. Wsad
4. Ogórki
5. Wsad
Na dnie słoja układam pierwszą warstwę z liści, chrzanu, kopru i ząbków czosnku. Na to ogórki. Pionowo jeden obok drugiego albo poziomo warstwami. Dociskamy. Niech się stłoczą jak najbardziej.
W połowie słoja umieszczamy drugą część wsadu. Następnie ogórki i na samą górę ostatnia część wsadu.
Woda zagotowana? To zalewamy. Nie studzimy (chyba, że na ogórki chcemy czekać 2-3 dni). Wszystko musi być przykryte wodą. Musimy chwilkę odczekać i sprawdzić czy nie trzeba troszkę dolać. Gotowe? To zakręcamy słoik. Szczelnie. Niech się kiszą. Odstawiamy na bok i następnego dnia mamy gotowe ogórasy. Im mniejsze, im gorętsza woda, im cieplejszy dzień-tym ogórki szybciej będą gotowe. Ale też szybciej zamienią się w kiszone.
Im większy rozmiar ogórków, nieobcięte końcówki, zimniejsza woda, chłodniejsze dni-tym dłużej na nie poczekamy.
Smacznego:)